fot. nadesłane
„Jesteś Bogiem” to prawdopodobnie najgłośniejsza premiera w tym roku. Zaledwie 10 dni od premiery obejrzało go 871 452 tysięcy widzów. Dobrze przyjęty na festiwalu w Gdyni i na elbląskim podwórku również. Nie da się także ukryć, że był to długo oczekiwany film przez fanów Paktofoniki.
Dla fanów grupy, która zakończyła swoje występy wiele lat temu jest to film biograficzny. Choć sami Fokus (Wojciech Alszer) i Rahim (Sebastian Salbert), członkowie Paktofoniki mówią, że chronologia wydarzeń, pewne fakty są zaburzone w filmie, to uśredniając, film oddaje klimat w jakim żyli w małych miasteczkach na Śląsku. Z kolei dla widzów nie hiphopowych jest to film o młodym człowieku, który chce być sobą, który chce robić w życiu to co kocha, ale nie potrafi sobie poradzić z codziennym życiem, które go przytłacza do tego stopnia, że kończy je samobójstwem.
Co do gry aktorów czułem się przekonany. Młodzi aktorzy odgrywający role hiphopowców musieli się do tej roli przygotować w sposób szczególny, musieli także nauczyć się rapować. Widoki miasta, samochody, witryny z końca lat '90, oddane zostały z dbałością o szczegóły.
W moim prywatnym odczuciu film jest naprawdę dobry. Szczególnie utkwiła mi scena, w której Magik (Marcin Kowalczyk), w poszukiwaniu toalety błąka się po labiryntach supermarketu. Całość pokazana jest na kilku ekranach monitoringu, a obserwuje to jego żona. Ta jedna scena mówi o nim wszystko. Codzienność na tyle go przygniotła, że nie potrafił, w pewnym momencie życia, radzić sobie nawet z najprostszymi rzeczami.
Pierwszy raz od czasów „Długu” po zakończonym seansie, nie chciało mi się wyjść z kina . Zauważyłem, że siedzącym ze mną pozostałym widzom towarzyszyły te same odczucia. Do końca napisów na sali panowała zupełna cisza i bezruch. Co zatem sprawiło, że film tak dobrze się ogląda? Myślę, że jest to spowodowane świetną narracją, która nawet dla osób nie lubiących rapu przedstawia historię człowieka, który mimo że przegrał z własną słabością, zostawia nam przesłanie, że należy walczyć do końca.