fot. elblag.net
Wbrew temu, co ludzie mówią, nie da się nie myśleć. Rodzimy się, dorastamy i umieramy, a w każdej sekundzie życia w naszych głowach przewijają się miliony obrazów, melodii, myśli. Ważne, mniej ważne, głupie i mądre, kosmate i te przyzwoite. Nawet teraz, czytając te słowa, myślisz. Nie wiem o czym, bo nie siedzę Ci w głowie, ale rozważasz sens moich zdań. Teraz pomyślałeś, że warto zapoznać się z resztą tekstu.
Moją rolą będzie w pierwszej kolejności nie zanudzić Cię. Już i tak wystarczająco dużo głupot się naoglądałeś, naczytałeś i swoje wiesz. Pozwól więc, że opowiem Ci historię. Jedzie pociąg z daleka (w tym momencie ktoś przypomniał sobie piosenkę Ryszarda Rynkowskiego i przyłapał się na tym, że zanucił pierwszy wers refrenu). To nowy model pociągu, więc węgiel będzie zbyteczny.
Maszynista przełącza odpowiednie guziki, pociąga za dźwignię i lokomotywa zaczyna gwizdać w odpowiedzi na zastrzyk energii. Przyspiesza, a człowiek dotychczas wpatrujący się w monitor wstaje i wygląda przez okno. Wiatr świszczy w uszach, a po chwili porywa czapkę z głowy maszynisty.
Pojedyncze drzewa zaczynają zlewać się w dziwny, zielono-żółto-czerwony pas, słupy wysokiego napięcia zdają się uciekać przed pojazdem, pędzącym po torach. Lokomotywa drży, jakby sama obawiała się tego, że nabiera prędkości.
Zaczyna się robić gorąco. I to z dwóch powodów: aparatura w lokomotywie niebezpiecznie się nagrzewa, w dodatku pojazd zjeżdża teraz ze wzniesienia i wciąż nabiera prędkości. Załogę lokomotywy powoli zaczyna ogarniać najpierw niepokój, potem już wyraźny strach. Zrozumiano bowiem, że nie da się już nad niczym zapanować.
W kilka sekund rozpędzone 120 ton pokonuje ogromną odległość. Z przerażeniem w oczach jeden z motorniczych obserwuje, jak odległy dotąd zakręt jest już teraz dosłownie w zasięgu ręki. Lokomotywa, z uwagi na swoją prędkość, nie utrzymuje się na torach i... Oszczędzę Ci tego, co było dalej, Czytelniku.
Wytrwałeś do końca historyjki? Miała Ci uświadomić, że to, co stało się z lokomotywą, często dzieje się z myślami, rzecz jasna w sensie metaforycznym. Żyjemy w pośpiechu, więc myśli muszą za nami nadążyć. Kiedy jednak znajdujemy się na życiowym zakręcie, nierzadko nie jesteśmy w stanie zatrzymać się, żeby wszystko sobie w głowie poukładać.
I tak jak ten bezradny maszynista, możemy tylko poddać się biegowi wypadków, a potem wstać, otrząsnąć się i ruszyć dalej, już we właściwym kierunku. Myśli nie da się zatrzymać, można za to nimi pokierować. Kiedy znów się wykoleją, po prostu pozbieraj je i skieruj na odpowiednie tory. Leszek Kumor powiedział kiedyś: „Dla ludzi, którzy znajdują się na ślepym torze, wykolejenie się bywa ratunkiem”.