Po wielu długich miesiącach oczekiwania, Prezydent Elbląga Witold Wróblewski wydał zarządzenie zabraniające udostępniania mienia należącego do Miasta na potrzeby cyrków ze zwierzętami. Zwycięzcami muszą czuć się autorzy elbląskiej petycji "Nie dla cyrków z udziałem żywych zwierząt", którzy zebrali 2,5 tysiąca głosów, co z pewnością wpłynęło na decyzję Prezydenta, ale czy powinni? "Zakaz wjazdu" cyrkom ze zwierzętami w Elblągu niczego w zasadzie nie zmienia, a za chwilę może zostać cofnięty. Czyżby Prezydent uległ kaprysom garstki osób i dla spokoju wydał antycyrkowy dekret? Tak sądzi Pan Dariusz - nasz rozmówca, który od bardzo wielu lat zajmuje się organizacją przedstawień cyrkowych w Polsce i Europie.
W uzasadnieniu decyzji w sprawie zakazu organizowania na terenach stanowiących własność Gminy Miasto Elbląg objazdowych przedstawień cyrkowych z udziałem zwierząt czytamy:
Przedmiotowe zarządzenie zakazuje udostępniania nieruchomości stanowiących mienie Gminy Miasto Elbląg oraz nieruchomości będących w jego zarządzie albo stanowiących własność Skarbu Państwa, którymi gospodaruje Prezydent Miasta Elbląg, na potrzeby objazdowych przedstawień cyrkowych z udziałem zwierząt. Dodatkowo zakazuje się również dystrybucji biletów i promocji tego typu wydarzeń przez Urząd Miejski w Elblągu oraz miejskie jednostki organizacyjne.
Stawianie sprawy w taki sposób - wg naszego rozmówcy - to działanie na niekorzyść nie tylko Miasta, ale i samych zwierząt. Jeżeli organizatorzy nie będą mogli dzierżawić terenów od władz miejskich, to oczywistym wydaje się, że udadzą się do właścicieli terenów prywatnych, którzy im takie miejsca udostępnią. To z kolei oznacza, że pieniądze pozyskane z wynajmu zasilą prywatne konta zamiast publicznych. Ważniejszy wydaje się jednak argument dotyczący samych zwierząt.
- Elbląg ma odpowiednie warunki, żeby zapewnić zwierzętom wygodę i komfort, dlatego dziwi mnie taka decyzja. Na większym terenie zwierzęta mogłyby mieć większy wybieg, więcej swobody, a tak cyrki muszą gnieździć się na przyciasnych terenach prywatnych, które częstokroć nie dają możliwości zapewnienia zwierzętom dużo lepszych warunków bytowych - mówi Pan Dariusz. - Zamiast składać kolejne skargi, aktywiści - lub jak ja ich nazywam: ekoterroryści - powinni być bardziej zainteresowani pomocą dla zwierząt. Mogliby przyjść i zapytać, jak mogliby pomóc, ale zamiast tego wolą trwonić czas na sprawy sądowe, które przegrywają. Ponadto pieniądze z wpływów przeznaczane są na te zwięrzęta, których utrzymanie kosztuje krocie (posiadanie słonia to koszt około 2 milionów). Ta decyzja nie wydaje się do końca trafna.
Pan Dariusz od długich lat zajmuje się organizowaniem przedstawień z udziałem żywych zwierząt. Był między innymi organizatorem wizyty cyrku Medrano w Elblągu, ale doświadczenie zbierał także w Europie.
- Od lat, co najmniej piętnastu, nie było żadnego wygranego procesu przez przeciwników cyrków. Dlatego starają się działać na szkodę cyrków w inny sposób, m.in. nasyłając kontrolę z różnych instytucji, które także niczego się nie doszukują. Kiedyś w jednym z cyrków kontrola sprawdzała, czy przypadkiem w trakcie przedstawień nie są sprzedawane pieczone kurczaki. W życiu się z czymś takim nie spotkałem. Posiadanie zwierząt w cyrku to ogromna odpowiedzialność i dlatego, żeby w ogóle je mieć, trzeba być przygotowanym pod każdym względem, bo wszystko jest i tak kontrolowane bardzo szczegółowo - wyjaśnia nasz rozmówca.
W dalszej części zarządzenia czytamy:
Wykorzystywanie zwierząt do celów rozrywkowych wzbudza wiele kontrowersji. Wiele osób oraz organizacji pozarządowych, których statutowym celem jest ochrona zwierząt, poddaje krytyce przedstawienia cyrkowe z ich udziałem. Sprzeciw budzi traktowanie zwierząt w cyrkach, zmuszanie ich do zachowań sprzecznych z ich naturą.
W odpowiedzi usłyszeliśmy:
- To jakieś nieporozumienie. To nie jest tak, jak 30 lat temu, że kazało się zwierzętom skakać przez podpalone obręcze. Restrykcyjne zasady obowiązujące w przypadku udziału żywych zwierząt nie zezwalają ponadto na zmuszanie ich do nienaturalnych zachowań w trakcie przedstawień, dlatego też dziwi mnie, kiedy słyszę, że są w jakikolwiek sposób wykorzystywane - wyjaśnia wieloletni organizator imprez.
Najbardziej zdziwiony był jednak, gdy przeczytał w mediach, że w Elblągu wydano tego typu zarządzenie, ponieważ trend jest zupełnie odwrotny.
- Może się Pan domyślić, jakie było moje zdziwienie, gdy właśnie się tego dowiedziałem. Trend jest zupełnie inny. W wielu miastach Polski wojewódzkie sądy administracyjne uchylają te rozporządzenia z powodu braku jakichkolwiek podstaw do ich wydawania. Także i w Elblągu skończy się to zapewne w taki sposób, bo wniosek zostanie złożony. Od lat nie było w cyrkach żadnych uchybień - eksplikuje Pan Dariusz.
Dosłownie kilka dni temu sąd w Gliwicach unieważnił decyzję Prezydenta Częstochowy w tej sprawie. Wcześniej uchylone zostały decyzje władz Warszawy, Świdnicy, Oświęcimia czy Rudy Śląskiej albo Wrocławia. Pomimo wyroku Prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska już zapowiedziała, że nie odwoła się od decyzji sądu, ale też nie zamierza wycofywać swojego zakazu i cyrków ze zwierzętami na tereny miejskie wpuszczać nie będzie. Decyzję zamierza podejmować na podstawie indywidualnych przesłanek, jednak dała cyrkowcom do zrozumienia, że w jej mieście nie mają czego szukać.
Nasz rozmówca zapytał dodatkowo, z jakiej partii wywodzi się Prezydent Elbląga. Dowiedziawszy się, nie miał wątpliwości:
- Podczas jednego z ostatnich występów, które organizowałem, pikietowało w pobliżu 7 osób. Oczywiście byli tam przedstawiciele Partii Razem, którzy zapytani przeze mnie, o co konkretnie im chodzi, nie potrafili tego wyjaśnić. Właśnie w taki sposób próbuje się zbić polityczny kapitał. A Razem trzyma z PO i PSL-em, jak wiadomo. W Elblągu cyrk Medrano występował przez 3 dni. Pragnę nadmienić, że na występy przyszło ponad 2 tysiące osób. To jest tak, że ludzi przychodzą zobaczyć ludzi, którzy wykonują arcytrudne akrobacje, ale przede wszystkim dla zwierząt. Dla dzieci, które przychodzą z rodzicami to bardzo często możliwość na zobaczenie tych niezwykłych stworzeń z bliska - mówił Pan Dariusz.
Podsumowując nasz rozmówca zaznaczył z całym przekonaniem:
- Chcę jasno i wyraźnie podkreślić: wszystkie zwierzęta cyrkowe urodziły się w niewoli. One nie znają innego życia, niż przy człowieku. Nie są zdolne do życia na wolności. Jestem ciekawy także, czy Prezydent sprawdził w ogóle, kim są ludzie, którzy podpisali się pod petycją. Jestem przekonany, że tych niecałych trzech tysięcy to w większości nie elblążanie.
Kto ma zatem rację i czy zarządzenie o zakazie zostanie zanegowane? To jak się wydaje nie koniec tego tematu w Elblągu.